Singapur i jego klejnoty
No i zaczęliśmy naszą wycieczkę.
Po 13 godzinach i 50 minutach spędzonych w powietrzu, 3 godzinach 25 minutach oczekiwania na przesiadkę w Dubaju i dwóch nerwowych sytuacjach wchodzenia na podkład samolotu w ostatniej chwili, zmęczeni i niekoniecznie pierwszej świeżości dotarliśmy do naszego pierwszego miejsca – Singapuru. Na lotnisku Chiangi wylądowaliśmy o 12:24 czasu lokalnego (+7 godzin względem Polski). Pogoda: 33 stopnie, słonecznie.
Lotnisko w Singapurze otwarte w 1981 roku, znajduje się w top 20 najbardziej obleganych lotnisk na świecie. Rocznie przed 4 terminale obsługiwanych jest ok. 65 mln pasażerów. Dla porównania przez lotnisko Chopina przewija się ok. 17 mln pasażerów.
Po przejściu odprawy emigracyjnej i odebraniu bagażu planowaliśmy przetransportować się do hotelu, ale naszym oczom ukazał się Jewel Changi Airport – „klejnot” lotniska znajdujący się między trzema najstarszymi terminalami (T1, T2 i T3), otwarty w październiku 2019 roku. Jeszcze przed otwarciem „klejnotu” lotnisko w Singapurze uznawane było za jedno z najlepszych na świecie (jeśli nie najlepsze). Posiadało siłownię, basen, kilka pięknych ogrodów w tym ogród kaktusów, motylarnię oraz wystawę stalową (Steel in Bloom), gdzie pośród tropikalnych roślin wkomponowana jest stalowa instalacja w kształcie kwiatów. Po otwarciu klejnotu lotnisko wzbogacone zostało o dodatkowy ogród tropikalny z największym na świecie wewnętrznym wodospadem wysokim na 40 m.

Zarówno wodospad jak i ogród wkoło niego robi niesamowite wrażenie. Całość mieści się na 7 piętrach – 5 nad powierzchnią i 2 pod ziemią (cały klejnot ma ich aż 10), a na każdym poziomie znajduje się wiele dodatkowych atrakcji. Przez środek budynku przejeżdża kolej Skytrain łącząca terminale T2 i T3, która znajdowała się tutaj jeszcze zanim kompleks został wybudowany. Według początkowych planów, wodospad miał przechodzić przez środek budynku, jednak po umiejscowieniu tego na planie lotniska wyszło, że przebiegałby przez trasę linii kolejowej. W związku z tym musiał zostać przesunięty, co trochę psuje geometryczne zen budynku.


Wokół wodospadu utworzony został wielopoziomowy ogród botaniczny z różnymi tropikalnymi roślinami z całego świata, po którym można spacerować-wspinać się dwiema ścieżkami. Wschodnia ścieżka pełna wodospadów i wielu okazów roślin oraz zachodnia ścieżka, gdzie w roślinność wkomponowane zostały instalacje sensoryczne (cokolwiek to znaczy, bo jeszcze nie mieliśmy okazji tego zobaczyć).


Niesamowita jest sama konstrukcja wodospadu oraz problemy, z którymi architekci musieli się zmagać podczas projektowania budynku. Wodospad zaczyna się na dachu budynku, gdzie znajdują się dysze wodne, które puszczają wodę po szklanym dachu. Przed otwór w dachu woda swobodnie spada do akrylowego cylindra, który znajduje się na poziomach -1 i -2. Dzięki takiej konstrukcji możliwe jest chodzenie wokół wodospadu bez parasoli i płaszczy przeciwdeszczowych. Następnie woda jest filtrowana i ponownie prowadzona na dach budynku. Podziemna część wodospadu została skonstruowana w taki sposób, żeby wokół wodospadu było słychać jedynie niewielki szum wody która spada w dół, a cały hałas spiętrzającej się wody jest „schowany” w dźwiękoszczelnej konstrukcji pod ziemią.

Co więcej, budynek musiał być tak zaprojektowany i wybudowany żeby nie zakłócać pracy lotniska i sąsiadującej z nim wieży kontrolnej lotniska.

Dodatkową atrakcją są pokazy świetlne organizowane między 19:30 a 00:30. Niestety tego raczej nie uda nam się zobaczyć przy okazji tego pobytu, gdyż kolejny lot mamy również za dnia.
Dodatkową atrakcją jest klejnotu jest Canopy Park na ostatnim piętrze budynku, gdzie zorganizowanych jest mnóstwo atrakcji dla dużych i małych. Od parku linowego, przez zjeżdżalnie, kolejny ogród po taras widokowy i kawiarni z tarasem widokowym, ale to zwiedzimy może następnym razem.
W klejnocie spędziliśmy godzinę wytracając czas, który mieliśmy do checkinu w hotelu, więc nie udało nam się zwiedzić za wiele. Z lotniska przedostaliśmy się bezzałogową kolejką do metra, a później do hotelu. Wieczorem udało nam się jeszcze wybrać na krótki spacer po chyba turystycznie najciekawszym rejonie Singapuru, ale byliśmy trochę mało przytomni, więc mamy tylko zdjęcia:






PS: Interpunkcja mi nie przeszkadza 😀
Pozdrawiamy 🙂