Pożary w Australii
Odkąd wylądowaliśmy w Australii przy okazji prawie każdej rozmowy z rodziną i znajomymi ktoś nas pyta o pożary w Australii. Jak wygląda sytuacja tu na miejscu?
Informacje o pożarach w Australii zobaczyliśmy już pierwszego dnia w hotelu w Darwin (mieliśmy wtedy telewizor). Z informacji, które były przekazywane wyglądało to strasznie. Na grupach na Facebooku również bombardowały nas informacje o pożarach lasów i sytuacji na miejscu (głównie w Sydney). Wysokie temperatury, kilka lat susz, a do tego silny wiatr powodowały, że sytuacja wcale się nie poprawiała. Prognozy pogody również nie wyglądały różowo. Deszczu miało nie być przynajmniej do połowy stycznia. W internecie krążyły firmy pokazujące z bliska jak strasznie wyglądają pożary oraz jak dramatyczna są okoliczności. Najpopularniejszy z nich pokazywał jak jakaś pani przez własną bluzkę ratowała misia koalę, który utknął w pożarze i nie mógł uciec. Z relacji z telewizji dowiedzieliśmy się, że wiele pożarów połączyło się tworząc kilka pożarów rozciągniętych na olbrzymim terenie, oraz żeby przed wyruszeniem w trasy w rejony zagrożone pożarami sprawdzać komunikaty o zamkniętych obszarach. W tym celu stworzona została również aplikacja mobilna, na której można na bieżąco monitorować stan rzeczy.
Pożary w Australii nie są niczym niezwykłym. Występują co roku od setek lat i są częściowo potrzebne. Inaczej niektóre gatunki drzew by wymarły. Takim drzewem jest między innymi eukaliptus, który bardzo gęsto porasta tereny Australii południowej. Jego szyszki, gdzie znajdują się nasiona, są posklejane żywicą i wymagają bardzo wysokich temperatur, żeby nasionko mogło się wydostać. Eukaliptus jest z kolei potrzebny do przetrwania innego gatunku, tym razem zwierząt, a mianowicie koali, których głównym pożywieniem są liście eukaliptusa (dla człowieka są śmiertelne). Tak więc pożary nie do końca są złe. Podobno zmuszają też zwierzęta do wędrówek, ale nie wiem jakich i nie do końca rozumiem jak to ma wpływać korzystnie na nie. Dodatkowo czytałam artykuł o tym, że lasy przystosowały się do takiego środowiska i w sytuacji, gdy te pożary są normalnych rozmiarów, są w stanie pochłonąć całe wyemitowane CO2 więc bilans emisji CO2 takiego pożaru jest zerowy. Emitują go podczas pożaru, ale jednocześnie są w stanie pochłonąć jego większą ilość, więc nie wpływają na środowisko w negatywny sposób. Niestety aktualne pożary są zbyt wielkie, żeby lasy mogły się same obronić i pochłonąć całą swoją emisję. Stąd skutki widoczne z kosmosu czy w Nowej Zelandii.
Co ciekawe, również niektórym zwierzętom sprzyjają pożary. Kania złotawa, kania czarna i sokół brunatny żerują przy granicach pożarów korzystając z okazji że mniejsze ssaki, jaszczurki, ptaki i owady są pochłonięte ucieczką z pożaru i w związku z tym mniej czujne na ataki drapieżników. Zdarza się, że ptaki te same przenoszą rozżarzone kawałki w inne miejsca licząc na nowe ognisko pożaru, a tym samym lepsze łowy.
Z rozmów i komentarzy ludzi, którzy tu mieszkają na stałe wykreował nam się poniższy obraz sytuacji:
Jeszcze zanim na ziemiach australijskich pojawił się biały człowiek, pożary występowały, a tubylcy bez naszej obecnej technologii radzili sobie z nimi i dostosowali się. Wiedzieli, że do sezonu letniego trzeba przygotować się zimą, gdy pogoda jest łaskawsza. W związku z tym co roku wykonywane były wypalania suchych traw, które są głównym paliwem dla utrzymania pożarów. Gdy w sezonie letnim występował pożar, był on mniejszy, trudniej było mu się utrzymać przez dłuższy czas, a konsekwencje nie były aż tak dotkliwe.
Ze względu na klimat, który tu panuje i dość długie okresy suszy, wystarczy iskra, niedopalone ognisko czy nawet suche wyładowanie atmosferyczne, które tu występują, żeby wywołać pożar. W związku z tym wszyscy starają się tu jak najlepiej przygotować na ewentualne pożary czy powodzie (zależy od rejonu). Większość domów ma przygotowane plany awaryjne i wie w jakich sytuacjach jak mają się zachowywać. Zaleca się również co jakich czas przeanalizować plan ewakuacyjny. Będąc w Darwin, widzieliśmy sporo bilbordów informujących o tym, żeby to zrobić lub żeby przygotować taki plan, a na stronie Nowej Południowej Walii można znaleźć gotowy plan do przygotowania się na ewentualność pożaru. Bo czym właściwie jest taki plan pożarowy? Przeanalizowanym i uzgodnionym przez wszystkim domowników planem co i w jakich sytuacjach będzie wykonywane. Odpowiada na pytania czy w sytuacji zagrożenia domownicy będą uciekać czy bronić posiadłości. Jeśli uciekać to co jest sygnałem, w którym należy podjąć decyzję o ewakuacji i gdzie to zrobić? Jeśli bronić to w jaki sposób będzie to wykonane. Zawiera również wskazówki jak przygotować dom na taką ewentualność (zabezpieczyć odpowiednią ilość wody, uprzątnąć podwórko i dom z wszelkich materiałów łatwopalnych, w tym suchych liści czy gałęzi). Plan powinien być przygotowany w sytuacji, gdy jest jeszcze spokojnie i można go przygotować bez dodatkowego stresu tak, żeby w sytuacji stresowej nie zastanawiać się tylko podążać za planem.
Jakie są najczęstsze przyczyny pożarów?
Australia ma chyba pełen przekrój. Od wyładowań atmosferycznych, które bardzo szybko powodują pożar z suchych i łatwopalnych lasach eukaliptusowych, przez głupotę ludzką i zostawienie niedopałków, niedogaszonych ognisk, podpalenia (tak, zdarzają się bardzo często), po pożary powodujące kolejne pożary często wiele kilometrów dalej (rozgrzany żar przenoszony przez wiatry), czy specyficzne dla tutejszych pożarów zjawiska pogodowe. Większość z Was na pewno słyszała o tym z telewizji z ostatnich dniach — z chmur dymu wiele kilometrów dalej mogą pojawić się suche wyładowania atmosferyczne.
Jak wygląda sytuacja do chwili obecnej?
Od września, gdy pożary się zaczęły płonęły lasy w 6 stanach: Nowej Południowej Walii, Queensland, Południowej Walii, Wiktorii, Tasmanii i Zachodniej Australii. W pożarach życie straciły 28 osób, z czego 3 strażaków. Spłonęło 10 700 000 ha, co jest rekordowym obszarem w historii pożarów w Australii, a w gaszeniu pomagają strażacy z Kanady, Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych, wspierani przez 3000 australijskich żołnierzy. Szacuje się, że w wyniku tych pożarów zginęło ponad 500 mln zwierząt, przy czym są to dane szacunkowe, a nie rzeczywiste. W jaki sposób się to określa? Bierze się spalony obszar, zlicza ilość zwierząt zamieszkujących ten obszar i zakłada, że wszystkie zginęły. Oczywiście część z nich uciekła lub się schowała, więc to bardzo luźna estymacja. Prawdopodobnie najbardziej ucierpiały koale, które są powolne i w sytuacji zagrożenia wspinają się wyżej na drzewa eukaliptusowe zostając uwięzione w śmiertelnej pułapce.
Czy płonie cała Australia?
I tak i nie. Na mapach NASA albo innych w internecie widać, że pożary pokrywają prawie cały teren Australii. Niestety niewiele osób doczyta, a media niespecjalnie chcą to dokładnie tłumaczyć, że są to na ogół wizualizacje pożarów z ostatnich dwóch miesięcy nałożone na jedną mapę. Na południu dzieje się to co widzieliśmy w telewizji, na wschodzie dopalają się pożary sprzed miesiąca, gdy właśnie wtedy tam szalały, a na północy (ponieważ aktualnie zbliża się pora deszczowa) wykonuje się kontrolowane wypalanie traw, o których pisałam wyżej. Dodatkowo w sytuacji, gdy pogoda łagodnieje w obszarach aktualnie zagrożonych pożarami, żeby zminimalizować ryzyko, wykonywane są wypalenia terenów przez strażaków. Nie oznacza to, że w całej Australii ludzkie życia są zagrożone. Zagrożenie jest na południu: Wiktoria, Nowa Południowa Walia i Tasmania (tam nastąpiło podpalenie). Reszta kraju (gigantycznego kraju) jest bezpieczna. Oczywiście względnie, bo z kolei na północy pora deszczowa to pora możliwych cyklonów. W tym kraju nie może żyć zbyt spokojnie. Jak nie fauna chce Cię zabić, to pogoda.
Trochę o historii pożarów w Australii
W historii Australii występowało wiele pożarów, z czego najgorsze to:
- Czarna Sobota – pożary, które przeszły przez stan Wiktoria między 7 lutym 2009 a 14 marca 2009 i kosztowały życie 173 osoby, a 414 osób było rannych. Pożar występował na obszarze 450 000 ha.
- Środa Popielcowa – 16 lutego 1983 roku pożary przeszły przez stany Wiktorii i Południowej Walii. Życie straciło 75 osób, a 2676 zostało rannych. Ogień strawił obszar 418 000 ha.
- Czarny Piątek – w stanie Wiktoria między grudniem 1938 a styczniem 1939 roku ogień przeszedł przez obszar 2 000 000 ha. Życie straciło 71 osób. Nie znalazłam danych o osobach rannych.
- Czarny Wtorek – 7 lutego 1967 roku wybuch pożar na terenie Tasmanii. Życie straciły 62 osoby, a ponad 900 zostało rannych. 264 000 ha zostały spalone.
- Czarna Niedziela – pomiędzy 26 stycznia a 10 marca 1926 roku życie w pożarze straciło 60 osób, a 700 zostało rannych. Nie ma danych o spalonym obszarze.
To tylko kilka tych najgorszych pożarów Australii. Ile osób słyszało w mediach o pożarze w 2009 roku?
Polecam artykuł https://whereisjuli.com/najgorsze-australijskie-pozary/ , który przybliża warunki panujące przed niektórymi z tych pożarów.
Dlaczego obecna sytuacja jest inna od tych z poprzednich lat?
Złożyło się na to kilka czynników:
- Po pierwsze media mocno rozdmuchują sprawę nakręcając atmosferę grozy. Ja sama dałam się w to wciągnąć i spędziłam dwa dni oglądając te same materiały w telewizji i analizując informacje o pożarach ze wszystkich dostępnych mi kanałów. Sama dałam ponieść się atmosferze grozy i zastanawiałam czy na pewno jesteśmy bezpieczni będąc 300 km od najbliższego pożaru. Wiele zdjęć czy nagrań pożarów nie pochodzi z tych obszarów, a zostały wykorzystane tylko dlatego, że wystarczająco dramatycznie wyglądają, a reporterzy nie pokusili się o odpowiednie wyjaśnienie sytuacji. Kilka przykładów tutaj: https://aju.pl/spoleczenstwo/najwieksze-klamstwa-zwiazane-z-pozarami-w-australii/
- W tym roku upały w tym rejonie są najwyższe z ostatnich 100 lat. Dodatkowo przez kilka miesięcy nie było deszczu w związku z tym wszystko jest suche, a od kilku lat trwa poważna susza. Tutaj dużo bardziej widać ocieplenie klimatu, gdyż upały są coraz bardziej nieznośne. Jednak jesteśmy dalecy od stwierdzenia, że to ludzka działalność tak strasznie niszczy to środowisko. Czytając o tym jak wyglądało życie Aborygenów na tych terenach, mogliśmy się dowiedzieć, że takie okresy suszy i upałów występowały już wcześniej (18 000 lat temu, gdy ziemia nie była aż tak eksploatowana, a kopalnie węgla i rafinerie nie istniały). Ale o tym opowiemy w dalszym wpisie.
- W wyniku nacisków partii zielonych oraz ekologów od kilku lat w Nowej Południowej Walii i Wiktorii nie wykonuje się odpowiednio kontrolowanych wypaleń, co oznacza, że zarówno w ziemi jak i nad nią zalega mnóstwo suchych traw, które są dodatkowym paliwem dla pożarów. Porównywane są do polania pożaru benzyną. Ekolodzy twierdzili, że natura obroni się sama, a takie kontrolowane wypalenia są strasznie szkodliwe zarówno dla ekosystemu jak i dla człowieka. Niestety zamiast przyznać się do błędu, odpuścić i wesprzeć w sposób aktywny kraj w tym, żeby skutecznie zapobiec temu w przyszłości, wykorzystując sytuację do swoich celów i jeszcze silniej atakują proces industrializacji jako głównego sprawcę ocieplania klimatu. Trochę jak kucie żelaza póki gorące.
- Ograniczone są zasoby wodne. Aktualnie od Brisbane, aż do miejsca, w którym aktualnie jesteśmy wprowadzone są różne poziomy restrykcji wody. Nie oznacza to, że nie mamy czym się myć albo co pić (chociaż widzieliśmy w kilku sklepach puste pułki po wodzie i karteczkę tłumaczącą, że mają braki magazynowe ze względu na suszę). Ograniczenia wprowadzone są w takich obszarach jak np. podlewanie zieleni, mycie samochodów. Po drodze z Brisbane do miejsca, gdzie jesteśmy widzieliśmy też mnóstwo wyschniętych rzek czy jezior. I nie mam tu na myśli niewielkiej sadzawki tylko wielkie jeziora, które google widzi tam, gdzie my widzimy suchy ląd. Chociaż aktualnie nie jesteśmy pewni czy te zbiorniki wodne wyschły teraz czy wiele lat temu. Za suszę w Australii odpowiada zjawisko, które nazywane jest dipolem Oceanu Indyjskiego, czyli po stronie Australii Ocean Indyjski jest zimniejszy, a po stronie Afryki cieplejszy, co z kolei przekłada się na susze w Australii i olbrzymie deszcze w Afryce.
- Bardzo silny wiatr, który sprzyja szybkiemu rozprzestrzenianiu się ognia.
- Ignorancja władz. Straż pożarna od kilku miesięcy alarmowała, że sytuacja w tych lasach jest zła i to tylko kwestia czasu, gdy skończy się to tragedią. Prosili o dodatkowe finansowanie na zwiększenie ilości ludzi i rozbudowę floty. Niestety ich apele zostały zignorowane, a widok strażaka, który po kilku godzinach walki z żywiołem wykrzykuje do kamery, że to wina polityków i premiera, że są w takiej sytuacji i że on nie dopuści do stracenia kolejnego domu jest chwytający za serce.
- Do tego wszystkiego dochodzą podpalenia i głupota ludzka. W prawie całej Australii wprowadzony jest całkowity zakaz palenia ognia. W lasach, na kempingach, wszędzie. Mimo to wiele osób ignoruje te ostrzeżenia i rozpala ogniska, które następnie zostają nie do końca dogaszone. Ognisko, które w naszych, polskich warunkach wiele osób zostawia ze stwierdzeniem, że dogasi się przez noc, tutaj nie gasną tylko rozdmuchują i rozpalają na nowo. Do tego dochodzą podpalacze, ale ich działań nie potrafię wyjaśnić. Nie jestem dobra w usprawiedliwianiu tak rażących oznak głupoty ludzkiej. Aktualnie 183 osoby zostały zatrzymane z czego 53 zostały postawione zarzuty o złamanie zakazu palenia ognia, 47 o wyrzucenie niedopałka papierosa czy niedogaszonej zapałki, które spowodowały pożar, a 24 osoby zostały oskarżone o podpalenie.
Jak widać wokół tematu krąży mnóstwo informacji zarówno prawdziwych jak i fałszywych, a media dodatkowo podgrzewają atmosferę. Gospodarka australijska jest jedną z silniejszych gospodarek (PKB rośnie nieprzerwanie od 28 lat, podobnie zresztą jak w Polsce), a ludzie tutaj otrzymują gigantyczne wsparcie finansowe i mentalne od wszystkich z całego świata. Zbierane są kolejne dziesiątki milionów dolarów na ratowanie lasów, zwierząt, odbudowanie posiadłości. Odpowiedź jest tak wielka, że zaapelowano o nie wysyłanie więcej jedzenia, gdyż jest go za dużo. Temat pożarów w Australii znajduje się na pierwszych stronach gazet/stron na całym świecie. Mnie natomiast zastanawia kto w tym czasie pomaga krajom Afryki i Indonezji, gdzie biedne społeczności, które na co dzień dotyka kryzys głodu, braku dostępu do wody pitnej czy podstawowej opieki zdrowotnej, również tracą życia i wszystko co posiadają w okropnych powodziach, które w tym samych czasie nawiedzają ich kraje. Absolutnie nie chcę nikogo potępiać (no może poza mediami, które nie nagłaśniają i tego kataklizmu), ale nie widzę żeby ktokolwiek organizował zbiórki i dla tych ludzi i na social mediach nawoływał do pomocy. Ba, nawet nie udało mi się znaleźć rzetelnych informacji o tym jakie skutki miała ta katastrofa dla ludzi, flory i fauny. Ciekawe dlaczego.
Dla tych którzy chcą przeczytać jeszcze więcej o pożarach zapraszam do posta https://whereisjuli.com/pozary-w-australii-a-podroze/
2 komentarze on "Pożary w Australii"
Najtrudniejsza rzecz w zyciu to nauczyc sie, ktore mosty przekraczac, a ktore palic. – David Russell
Super, że poświęciłaś czas na research i podzieliłaś się z nami tymi informacjami. Ja też spotkałam się z fake newsami na temat tych pożarów. Kompletnie nie rozumiem tego fenomenu. Po co ludzie nakręcają fałszywe informacje? Czemu tego nie sprawdzą? :/