Aktualnie jesteśmy w:

Singapur, Singapur

Gardens by the Bay – część 1

Gardens by the Bay – część 1

To było niesamowite.

Sinpagurczycy mają hopla na punkcie ogrodów i zieleni. Co chwilę mijamy tu jakiś park, ogród, czy oglądamy ogrody na dachu. Ich najpopularniejszą atrakcją jest ogród botaniczny Gardens by The Bay. Ogród znajduje się obok rozpoznawalnego wieżowca Singapuru – Marina Bay Sands (przypominająca łódkę na trzech filarach).

Marina Bay Sands

Ogród jest obiektem miejskim i pierwszym etapem planu przekształcenia ogrodu w mieście w miasto w ogrodzie. Zajmuje ponad 100 hektarów i jest wypełniony tropikalnymi roślinami z całego świata. Wejście do ogrodu jest bezpłatne. Wyjątkiem są wejścia na dodatkowe atrakcje: taras widokowy z superdrzew (Supertree), ogrody w szklarniach (Flower Dome i Cloud Forest) oraz wystawa Floral Fantasy.

Mieliśmy również okazję poznać cykl rozwojowy paproci:

i mchów:

Widocznie w Singapurze nie uczą tego w szkole.

Heritage Gardens

W ogrodzie znajdziemy również cztery zewnętrzne ogrody tematyczne ukazujące przyrodniczą kulturę trzech głównych grup etnicznych Singapuru oraz okresu kolonialnego, gdy Singapur był jedną z kolonii Wielkiej Brytanii:

  • indyjski,
  • chiński,
  • malezyjski,
  • kolonialny – zawierający rośliny (głównie przyprawy) przywiezione tutaj w czasach kolonizacji przez Wielką Brytanię – pieprz, kawę, kakao, drzewo kauczukowe, cassię, goździki, gałkę muszkatołową oraz gambir.

Supertrees i OCBC Skyway

Jednak największe wrażenie robią superdrzewa – olbrzymie stalowe instalacje porośnięte różnymi roślinami. Po zmierzchu bajecznie podświetlane sprawiają wrażenie roślin niczym z Avatara. Dodatkowo dwa razy w ciągu dnia (o 19:45 i 20:45) są zjawiskowe pokazy świetlne pod różną muzykę. Ogrody odwiedziliśmy dwukrotnie i za każdym razem udało nam się załapać na pierwszy pokaz. Przy czym każdy z nich był do innej muzyki. Pierwszy oglądaliśmy pod muzykę ze znanych musicali (udało mi się rozpoznać Chicago, Koty, Upiora w operze i Hair), w drugim motywem przewodnim były opery (m. in. Carmen).

Supertrees nocą.
Drzewa podczas pokazów świetlnych podświetlane są różnymi animacjami świetlnymi w rytm znanych melodii.
Supertrees podczas pokazu.

Między dwoma drzewami, na wysokości 22 metrów rozwieszony jest pomost, który jest jedną z płatnych atrakcji turystycznych (wejście: 8 SGD). Po wjechaniu windą naszym oczom ukazuje się 128 metrowy pomost, z którego rozciąga się spektakularny widok na ogród, miasto i wieżowiec Marina Bay Sands. Przeszliśmy, przeżyliśmy, chociaż czuliśmy się niekoniecznie pewnie na górze. Całość wisi na stalowych linach przyczepionych do superdrzew i przy gwałtowniejszych ruchach chwieje się na boki. Jedną z jego dużych zalet podczas naszego pobytu był brak tłumów. Oczywiście było prawie cały czas kilka osób niedaleko nas, ale można było swobodnie chodzić po nim w obie strony. Czego niestety nie można powiedzieć o pozostałych płatnych atrakcjach ogrodów. Ale o tym w następnym wpisie 😛

Supertrees i pomost pomiędzy nimi.

Po pokazie poszliśmy na spacer w stronę mariny skąd mieliśmy piękny widok na ArtScience Museum, którego budynek został zaprojektowany w kształcie kwiatu lotosu.

Most dla pieszych z tarasami widokowymi.
ArtScience Museum
Marina Bay Sands – będący wizytówką państwa.

Postanowiliśmy również spróbować pierożków w jednej z restauracji przy naszym hotelu. Bardzo sympatyczna pani z obsługi najpierw wypytała nas o to jak nam się podoba Singapur bardzo dziękując za każdy komplement względem miasta, a następnie poleciła nam kilka dań:

Pierożki krewetkowe
Bułeczki na parze z farszem z kaczki – bardzo smaczne i oryginalne
Deep Fried Carror Cake

Szczególnie to ostatnie było dla nas sporym zaskoczeniem, gdy po przegryzieniu okazało się, że nie bardzo przypomina to marchewkę tak jak się spodziewaliśmy. Podejrzewaliśmy nawet, że się pomylili i zamiast marchewki użyli ryby albo czegoś innego, czego nie potrafiliśmy zidentyfikować. Dopiero przy płaceniu okazało się, że u nich przez „carrot” rozumie się również podłużną białą rzodkiew. Podróże kształcą.

Pozdrawiamy M&M

1 Comment on "Gardens by the Bay – część 1"

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*